poniedziałek, 3 marca 2014

i need to know now, know now, can u love me again?

Hej. Jestem tu po sporej przerwie ( jak zwykle zresztą ) i może nie mam czytelników itd ale uważam,że bez sensu jest pisać tylko po to żeby coś napisać nie mając tak naprawdę nic do powiedzenia. U mnie wszystko okej, przeraża mnie tylko wizja egzaminów ( fakt,ze zostaly tylko 3 ale... ) bo nie mam głowy do nauki, helloooł, bo po co się uczyć skoro mozna się wpatrywac w zdjęcia Bejbika jak w święty obraz hihi. Siedzę, a właściwie leżę słuchając R5 i zastanawiam się co wam tu jeszcze napisać. ogólnie mam zajawkę na zmiany, przefarbowałam włosy, przeszłam na dietę i myślę co jeszcze mogę zmienić, tęsknię za kolczykiem w wardze i muszę ogarnąć moje brwi, bo aż wstyd się przyznać ale nic z nimi nie robiłam przez całe moje życie. Boze. DYGRESJA. mam taki syf na chacie, że aż żal. KONIEC DYGRESJI. Ogólnie ostatnio częściej się posługuję językiem angielskim i przez to niektórych rzeczy już nie potrafię powiedzieć po polsku, tzn potrafię ale nie tak z biegu, dziś wypaliłam do babci,że coś jest ridiculous, spojrzała na mnie, jak na kosmite nie wiedząc o co mi chodzi whaaaaaaaat. Nie mogę w nocy spać. znowu. już wczesniej mialam z tym problem ale jakos sobie z nim poradziłam ale powrócił znowu. W sumie zaczynając pisać ten post to miałam wene ale ona jakoś uleciała. Przykro mi, piss joŁ.


macie tu Bejbika. ♥

piątek, 14 lutego 2014

R5Family ♥

Właśnie przekroczyłam limit tweetów i postanowiłam coś tu napisać żeby nie myśleć o tym,że nie zostanę Walentynką R5 haha, czemu nie jestem zdziwiona, takie rzeczy nigdy mi sie nie przytrafiają -_- ale z drugiej strony to tylko krótki wpis na twitterze więc..może przejdę do sedna.
Mniej więcej 7 miesięcy temu byłam u mojej mamy w UK na wakacjach, które w 90% spędziłam na oglądaniu Disney Channel ale wtedy jeszcze nie miałam takiej wielkiej zajawki, 'czatowałam' na "Hannah Montanne" siedząc jednocześnie przy laptopie aż tu nagle w reklamie zabrzmiały słowa 'Last summer we met we started as friends..' i od razu włączył mi się radar, spojrzałam i myślę 'o nie to znowu ten.... blondyn co o nim w Bravo ciągle piszą ' i olałam ale "I think about you" leciało wtedy w każdej reklamie więc mimowolnie nauczyłam się tekstu na pamięć i zaczęłam nucić, obiecałam sobie,że w serial nie będę się na pewno zagłębiać aż naglę poleciało promo najnowszego odcinka, jak Ally mówiła,że lubi Austina i zaczęło mnie to interesować, w końcu obejrzałam i tak oglądam i oglądam i sobie myśle, ten blondyn jest serio HOT i wygooglowałam go, poczytałam, zaczęłam najpierw sluchać piosenek z Austin&Ally a potem przeszłam do R5. Szczerze to na początku nie miałam jakiejś wielkiej zajawki ale z czasem zaczęło mi się coraz bardziej podobać, ja ogólnie mam tak,że jak 'poznaje' nowy zespół, serial itd to szukam od razu jak najwięcej informacji i zaczęłam szukać na temat R5, przesłuchałam wszystkie piosenki, strasznie się jarałam na początku "Pass me by" , potem przyszedł czas na "Falling for you" i myślę, holy crap ! ta piosenka jest o mnie haha. Ogólnie z każdą ich piosenką miałam tak,że miałam zajawke przez tydzień i słuchałam tylko jednej i w taki sposob przesluchalam wszystkie, obejrzałam wszystkie wywiady i inne tego typu rzeczy związane z R5 i zakochałam się, totalnie, w nich wszystkich. Oni mają coś takiego w sobie..innego niż te wszystkie gwiazdy które są na topie i chyba za to ich kocham najbardziej, za to,że są prawdziwi, nikogo nie udają i widać,że robią to co robią nie tylko dla kasy ale przede wszystkim dlatego,że to jest ich pasja a w dzisiejszych czasach naprawdę trudno o taką perełkę. Kolejna rzecz która mnie w nich ujęła to to,że są tak blisko ze swoimi fanami i naprawdę o nas dbają, są strasznie kochani ;3 a mówiąc o fanach to kolejną wspaniałą rzeczą jest to, jak bardzo nas wszystkich zjednoczyli bo naprawdę wszyscy jesteśmy, jak jedna wielka rodzina. Dla mnie to jest fenomen, że istnieją osoby na świecie, ba nawet i w Polsce, które są w wieku zbliżonym do mojego i lubią to samo co ja, nie chodzi już nawet tylko o R5 ale ogólnie, kiedy rozmawiam z kimś z R5 Family to od razu mam odczucie jakbym tą osobę znała od lat, podobne zainteresowania, gusta serialowe, ksiazkowe itd. Jestem za to bardzo wdzięczna i nie wypłacę się do końca życia, zwłaszcza,że niedawno poznałam Sabinę, ze Stanów, gadamy ze sobą juz prawie miesiąc i naprawdę czuję,że ta znajomość zostanie podtrzymana zwłaszcza,że mamy podobne plany na przyszłość i chcemy to ogarnąc razem. Poznałam też wiele innych osób, z niektorymi gadam częsciej, z innymi rzadziej ale wiem,ze nie jestem juz sama, bo bede szczera, mieszkam w małym mieście, dużo rzeczy wydarzyło się w moim życiu, została mi jedna przyjaciółka, którą kocham ponad życie ale jednak nawet ona nie rozumie moich zajawek i upodobań, zawsze, odkąd pamiętam byłam z tym sama, nigdy nie miałam obok nikogo kto by mnie wspierał albo chciał mnie wysłuchać, juz nawet nie chodzi o jakieś wielkie wygadywanie się z problemów itd ale o opowiadanie komuś rzeczy, które mnie interesują ale nie bo po co, chce mieszkac w Stanach, wszyscy mi mowia,ze to niemozlwie, chce sie uczyc Amercian Sign Language , wszyscy mi mowia,ze to bez sensu i po co ale kurde, nawet jezeli jest bez sensu i nawet jezeli sie nie uda to chce sprobowac, nie chce siedziec jako stara babcia na bujanym fotelu i myslec 'a ciekawe co by bylo gdybym zaryzykowala' no i tu my point is that... teraz mam osoby które podzielają moje zajawki, szkoda,ze tylko przez internet ale to również dużo daje, mimo wszystko, wiem,że w jakiś tam sposób nie jestem sama i za to chcę wam wszystkim podziękować, nawet jezeli nie rozmawiamy często albo rozmawialismy tylko raz, to i tak wiele dla mnie znaczy, kocham moją R5Famil soooooooooooooooooooo much ♥

niedziela, 9 lutego 2014

niewiemktorytopost

Heeeej, wiec skoro już postanowiłam wrócić do blogowania to będę to starannie wypełniać (chyba). Wróciłam dziś ze szkoły i lajcik, przynajmniej przez najbliższe 2 tyg. Booze nienawidzę w sobie tego,że co dwa tygodnie obiecuję sobie,że wezmę się za robotę (i to już od października.) a i tak zawsze wszystko zostawiam na ostatnią chwilę no ale cóż poradzić Switched at Birth samo się nie obejrzy, w sumie jakby trochę się zastanowić to poprzez oglądanie tych wszystkich seriali z ABC Family to tez uczę się angielskiego czyli to w sumie, jak pomoce naukowe. Ale tak serio mówiąc to dziś się trochę postarałam, oddałam nawet pracę ekstra, musiałam napisać artykuł co było dla mnie męczarnią bo żadna ze mnie 'dziennikarka' a tym bardziej po angielsku.
A tak apropo seriali to mam nową zajawkę, uczę się języka migowego i strasznie to pokochałam. Kiedyś mi się wydawało,że to takie beznadziejne itd tak migać cały czas a teraz się sama łapię na tym,że jak coś mówię to migam automatycznie plus do tego jest mi to trochę bliski temat ponieważ ja sama mam problem ze słuchem i cieszę się, że ktoś poruszył tą kwestię. Niestety nikt nie podziela mojej zajawki, zresztą jak zwykle, macie tak czasami,że żyjecie w tłumie ludzi a czujecie się całkowicie sami? Bo ja tak.
Dygresja. Czas mi tak szybko leci,że nie nadążam mam tyle do zrobienia odnośnie mojego wyjazdu do Stanów za 2,5 roku a nadal nic nie jest zorganizowane tak, jak powinno. Zdecydowanie muszę rzucić palenie bo zbankrutuję. Druga dygresja, oglądałam wczoraj z moją Joanną 'Nostalgię anioła' i mam straszną rozkminę co do tego filmu. Bo dawno żaden mnie tak nie poruszył.

Historia 14-letniej Susie Salmon, która zostaje zamordowana przez seryjnego mordercę. Zawieszona pomiędzy niebem a ziemią, obserwuje swoich bliskich, próbujących ją odnaleźć.  "




a tak wyglądają moje wykłady z historii literatury angielskiej 


Dygresja, tęsknię za moim kolczykiem w wardze i to by było chyba na tyle.



niedziela, 26 stycznia 2014

3.

O EM DŻI. Jak mnie tu dawno nie było, zaraz się zabiorę za zmienianie wyglądu itd bo ten już nie wyglada tak dobrze, jak wczesniej mi sie wydawalo. Więc, przegladalam blogi i tak jakoś zatęskniłam, nie wiem do kogo nawet to pisze bo nie było mnie tu tyle czasu,że moje statystki świecą pustkami no ale to nie jest najważniejsze. Co u mnie ? W sumie to wszystko spoko, zaczyna się sesja powoli, trochę jestem już tym zmęczona, w sensie jestem zmęczona myśleniem o sesji bo przecież nie nauką ( zaliczylam Literaturę Angielską bez looknięcia w notatki, I'm boss :D ). Ogolnie wszystko idzie do przodu. Juz prawie zapomniałam o tym,że nie jadę na koncert R5, nie jest źle ale zobaczymy co będzie 5tego (apokalipsa smuteczkuu ;c). Ogarnęłam sobie ask.fm @Raiaofficial.  I nie, nikogo nie shipuje (bo mozna to stwierdzic po moim nicku ) tylko tak jakos wyszlo. Co by tu 'wam' jeszcze powiedziec hm. Mam bałagan w pokoju i zero motywacji do ogarnięcia go, zaczełam robić plakat R5 ( by myself:D) ale wypisał mi się mazak i tak sobie wisi ten plakat niedokończony, what a shame. No i pracuję nad ścianą motywacyjną, już wyjaśniam ocb. Oglądam na YT kanał Julity ( nie pamiętam nazwy, wpiszcie sobie Julita Galwa i wam wyskoczy :) ), która napawa mnie ogromnym optymizmem i motywuje do osiągnięcia celu, zwlaszcza,ze kilka lat temu mój cel, był jej celem, który zresztą osiągnęła i jestem pod wrażeniem, chciałabym żeby mi się chociaż w połowie to udało, wracając do ściany motywacyjnej, to będzie wyglądać tak, że cała moja jedna ściana będzie pokryta cytatami o marzeniach, nie poddawaniu się itd. Mam już 1/5 ściany zapełnione i powiem wam,że fajnei to wygląda, potem wstawię fotki o ile znowu nie zapomnę o blogu. Co jeszcze? Mieszkam sama, już oficjalnie, niedługo zacznę staż i mimo,że na sama myśl jestem zmeczona to jestem tez również podekscytowana. Oby pozaliczac wszystko w szkole tylko i będzie perfect :)
Zostawiam was z przepiękną piosenką, którą miałam okazję usłyszeć dzięki mojej koleżance z UK ;-)


środa, 30 października 2013

2.

Hej, nie było mnie tu bardzo długo, niestety studia,życie i tym podobne zajmują więcej czasu niż się spodziewałam. Apropo studiów to byłam przerażona i w sumie nadal trochę jestem poziomem. Ale w końcu jeżeli na czymś nam zależy to warto o to walczyć nawet za cenę kilku nieprzespanych nocy z nosem w notatkach, czymże to jest w obliczu całej reszty życia.
Właśnie skończyłam czytać książkę 'DziewczyNY' Gemmy Burgess. Całkiem przyjemna, opowiada historię Pii, która po studiach przeprowadziła się z przyjaciółkami do Nowego Jorku i stoi przed wielkim wyzwaniem jakim jest znalezienie dobrej pracy, własnej drogi życiowej i zaimponowanie rodzicom. To jedna z tych książek po której nie możesz zacząć czytać innej bo nadal nią żyjesz, choć nie powiem, na początku byłam zdruzgotana sposobem pisania i językiem. Nie jest to książka najwyższych lotów ale jeżeli dobrze się wczytamy to zrozumiemy jej przekaz, który ja odebrałam jako to,że nasze życie składa się z poszczególnych momentów, wyzwań a gdy pokonamy jedne, natychmiast na naszej drodze pojawiają się następne. Dlatego też uroczyście kończę narzekać na studia i mówić,że nie dam sobie rady, bo przecież to tylko etap w naszym życiu i wcale nie najgorszy, to jest coś takiego pomiędzy byciem nastolatkiem a dorosłym, oczekuje się od nas dorosłego zachowania ale nadal przymyka się oko na nasze błędy, których w prawdziwym dorosłym życiu niestety nie możemy popełniać notorycznie, bo zbyt wiele będzie od tego zależało. Ot, taka moja mała rozkmina.
Ostatnio często zastanawiam się nad moim życiem. W głowie mam idealny plan ale jak to się przełoży na rzeczywistość, która jest - nie oszukujmy się - brutalna. Najgorsze a zarazem najlepsze jest to,że nie mam 'modelowego' planu mojej przyszłości, który wygląda mniej więcej tak : skończyć studia, wyjść za maż , urodzić dzieci i zasadzić drzewo. Mam zupełnie inne priorytety, tylko nie do końca wiem, jak się za nie zabrać. Teraz jest spoko, studiuję, ale jak każdy okres w życiu to minie bardzo szybko, i co dalej, co ja zrobię z własnym życiem ; o przeraża mnie to, bardzo. A czas leci tak szybko, niedawno skończyłam 18 lat a za chwilę stuknie mi 21. Uwierzcie mi, po 8nastce czas leci tak szybko,że nawet nie zdążycie się obejrzeć. I to jest kolejny problem, może to głupie ale mając 20 lat i posiadając świadomość, że wszelkie plany mogę realizować po skończeniu studiów, czyli wtedy, gdy będę miała 23 lata, obawiam się o czas. O to,że już będę za stara na realizację planów, na to o czym marzę. To jest ridiculous. Uważać, że gdy się ma 23lata to jest się już za starym, ale niestety tak jest, myślę,że wiele osób odczuwa to samo. Never mind.
Tymczasem chwilka relaksu z moim ukochanym R5 <3


Uwielbiam ich muzykę, wcale nie są jakimś 'disneyowskim' zespołem, jak wszyscy twierdzą patrząc przez pryzmat Ross'a, który gra tam w serialu. Ale cóż poradzic, nie wiedzą co tracą hihi.

Greetings!

piątek, 11 października 2013

first.

Hej wszystkim ;-) założyłam nowego bloga, ponieważ poprzedni już nie spełnia moich oczekiwań ale nie chcę się rozdrabniać w tym temacie.
Mam 20 lat, studiuję filologię angielską, moim życiowym celem jest zamieszkanie w Stanach Zjednoczonych. W sumie nie wiem nawet dlaczego akurat tam. Od małego, gdy ktoś mnie pytał gdzie chcę mieszkać w przyszłości odpowiedzią była 'KaliforMia'. Myślę,że wynika to z tego, iż mojej mamie zależało żebym od samego początku miała styczność z językiem angielskim i kupowała mi czasopisma, bodajże 'Junior English' czy coś w tym stylu, nie pamiętam już dokładnie, pamiętam,że był tam królik Bugs i,że w każdym numerze oprócz słówek etc. były zamieszczone informacje o danym kraju, stanie etc. Szczególne zainteresowanie wzbudziła we mnie jak już wcześniej wspomniałam Kalifornia. Starannie wycinałam, wyklejałam informacje o tym Stanie i zamieszczałam je w odrębnej teczce. Ogólnie różnie z tym bywało, gdy byłam starsza wszystko się zmieniało, później fascynował mnie Nowy Jork, który nadal bardzo chętnie odwiedzę jeśli tylko będę mogła. Właśnie, jeśli tylko będę mogła, bo nie oszukujmy się, każdy z nas (przynajmniej tak mi się wydaje, choć spotkałam się z przypadkami, gdzie ludzie nie mieli o tym pojęcia ) wie o tym,że gdy chcemy przebywać w Stanach Zjednoczonych potrzebna jest nam wiza, zielona karta bądź obywatelstwo, mówię tu o legalnym życiu tam, choć znam przypadki osób, które wyjeżdżają tam 'na wakacje' z których już nie wracają, może to brzmi prosto ale wcale tak nie jest, gdy jesteśmy w Stanach nielegalnie, w każdej chwili musimy się liczyć z tym,że mogą nas deportować z zakazem wjazdu do USA na 10 lat, choć słyszałam też,że można nawet dostać dożywotni zakaz (ale nie będę się nad tym rozwodzić bo nie znam się na tym jeszcze zbyt dobrze). Jak wiadomo wiza przysługuje nam w kilku kategoriach, m.in. turystyczna, pracownicza, studencka ale tutaj również można by pisać i pisać tylko po co, wszystko macie na stronie ambasady. Zdecydowanie najlepszym wyjściem jest tzw. Green Card, czyli Zielona Karta, jednakże naprawdę trzeba mieć farta, aby system nas wylosował. Obywatelstwo to największy przywilej jeżeli chcemy żyć w USA ale ubiegać się o nie można po długoletnim pobycie w Stanach, oczywiście legalnym, można je zdobyć poprzez małżeństwo z obywatelem/ką Stanów ( co również nie znaczy,że jest to tzw 'just like that ' ).
Wiem, strasznie się rozpisałam i pewnie nikomu nie będzie się chciało tego czytać :D I z góry przepraszam jeżeli  w którymś ze stwierdzeń popełniłam błąd ponieważ jest już późna noc i wszelkie informacje piszę z pamięci.
Co do moich planów odnośnie USA, chyba myślałam już na wszystkie sposoby w jaki sposób się tam wyrwac, au pair, work&travel, na zaproszenie etc, lista jest długa, dlatego narazie postanowiłam skończyc studia, licząc na to,że do tego czasu zmieni się prawo imigracyjne (tak wiem, utopijne mrzonki :D ) , zbieram pieniądze, aby poleciec tam na wakacje w przyszłym roku ale jakoś czarno to widzę.
To by było na tyle :)
Do następnego.